poniedziałek, 26 sierpnia 2013

PATCHWORKOWA KOŁDERKA

Uszyłam patchworkową kołderkę.
Zrobiłam ją przed naprawieniem hafciarki, na zwykłej stebnówce,
i stwierdziłam, że tak jest chyba nawet łatwiej. 



Sasza po oględzinach stwierdził, że jest ok :-)
 


Przy okazji chciałabym Wam coś pokazać...

 

Te kołderki szyłam ponad 20 lat temu...
 Z płótna.
Cięłam kwadraty, łączyłam, pikowałam...

Dopiero zaczynałam moją przygodę z maszyną, 
więc nie ma czego podziwiać, nie o to mi chodzi :-)

Kołderki były prane dziesiątki razy, wyblakły,
ale nadal są przyjemne, miłe, lekkie, więc wciąż nam służą na działce,
choćby do położenia pod tyłek na trawie :-)

Kiedy założyłam działalność i zaczęłam szyć kocyki dla dzieci,
chciałam je wciągnąć do swojego "repertuaru",
ale jakoś nie było zainteresowania.

Wszyscy zamawiali kocyki poliestrowe. Bo milutkie, puszyste, mięciutkie,
bo dużo tańsze...


Niestety, dowiedziałam się, że po praniu robią się brzydkie :-(

Jak je zobaczyłam u znajomych po paru tygodniach,
to było mi wstyd, że wyszły spod mojej ręki...

Zaprzestałam więc ich produkcji.

Mam nadzieję, że ta przetrwa długie lata :-)




środa, 21 sierpnia 2013

Dwa tarasy

Pisałam Wam, że moje córy mają tak odmienne gusta...
Magda pokochała sielski klimat i zaczęła otaczać się dodatkami w tym klimacie.
Daria lepiej czuje się we wnętrzach nowoczesnych, modnych.

Jedna ma to po mnie, druga ... po mnie :-)

Bo tak naprawdę nie potrafię określić co mnie bardziej kręci.
Dlatego jestem szczęśliwa, że mam dwa domy :-)

Mieszkanie w bloku niech będzie nowoczesne.
Na działce pragnę stworzyć wiejski klimat.

Niestety na razie tylko pragnę :-)
Wciąż brakuje i czasu, i kasy :-(

Jedyne, co udało mi się zrobić dwa tarasy. Tzn. taras działkowy i blokowy balkon. 

Do bloku zamówiłam białe skrzynie. Praktyczne, zawsze coś można schować.
Kupiłam grubą 8 centymetrową gąbkę, uszyłam pokrowce, poduchy i poszewki.
Wylicytowałam ładny biały stolik - do niczego, patrz i nie ruszaj...
No i moja Tilda :-)







To nie koniec, bo czeka nas jeszcze malowanie :-(

Ale muszę przyznać, że mi się podoba.
Czasem stanę w drzwiach, popatrzę... 
i na tym koniec.

Nie umiem siedzieć na balkonie. Nie umiem odpoczywać.
Jeśli jestem w domu, to rzadko wychodzę z pracowni,
a jeżeli już, to do kuchni lub łazienki, nigdy na balkon.
Więc w sumie urządziłam go tylko kocurkowi - i faktycznie - przesiedział tu calutkie lato!

Odpoczywam tylko na działce.
Do tej pory na tarasie miałam stół i krzesła, w tym roku wstawiłam ławy,
by oprócz siedzenia można się było zdrzemnąć.

Agnieszka z Biankowych Pasji przysłała mi cudny naturalny len,
Roksanę poprosiłam jeszcze raz o wydruki,
połączyłam jedno z drugim i powstały nowe dekoracje w kolorach ziemi :-)
Na ławy również położyłam grubą gąbkę.
 





Kupiłam w Jysku kanę.
Jak na nią spojrzałam, uśmiechnęłam się i pomyślałam, że oni to robią specjalnie.
Żeby takie jak my miały zajęcie :-)



A teraz zapraszam na kawkę.
Które miejsce wybieracie?

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Powakacyjnie...

Jakoś odwykłam od blogowania 
i trudno mi było po takiej przerwie zasiąść przed kompem.

Postaram się cały ten wakacyjny okres zamknąć w jednym poście,
bo na bieżąco jednak pisze się lepiej.

W tym roku wraz z przyjaciółmi odpoczywaliśmy w Bieszczadach.
Bazę wypadową mieliśmy w samej Solinie,
 nie należymy bowiem do osób szukających ciszy i spokoju.

Uwielbiam Bieszczady, bo można tam korzystać z różnych form wypoczynku; 
wodne atrakcje, wędrówki po górach,
  spacery po lesie czy objazdówki po pętlach...no ale to wiecie :-)





Bywałam już w Bieszczadach, ale skansen w Sanoku  odwiedziłam po raz pierwszy:













Dawno temu podobne Mamusine pościele wymieniłam na KORĘ !!!!!!!!!!!!!! :-(((((
( bo była modna :-(  bo wygodna :-(
Wszystko bym oddała, by cofnąć ten czas!




Po raz pierwszy też wybraliśmy się do Lwowa:








We Lwowie obejrzeliśmy wiele kościołów i cerkwi, 
niestety w większości nie można było robić zdjęć. 
Po powrocie z Bieszczad - tradycyjnie już -
zaliczyliśmy Country



i po raz pierwszy  uczestniczyliśmy na żywo
w Kabaretobraniu w Zielonej Górze.



Po godzinie występów rozpętała się burza,
 na szczęście byliśmy przygotowani na taką ewentualność :-)


... i tak w skrócie wyglądały nasze wojaże... 



Pozostałe dni spędziłam w domu lub na działce,
gdzie zwyczajnie byłam mamą.

Był to bowiem ten cudowny czas, za którym tęskni się najbardziej
 i który chciałoby się zatrzymać na dłużej... 

Krótki czas, bo tylko kilka dni w roku mam koło siebie obie Córy...



A więc mimo upałów stałam w kuchni,
lepiłam pierogi, parowałam kluchy, robiłam gołąbki, piekłam kruszona,
przygotowywałam wszystko, czego nie ma w Rosji.
A Magda się zajadała i powtarzała:
- "Sasza, zapamiętaj tę chwilę!"

Młodsza córcia jest jeszcze zbuntowana
i wydaje jej się, że wszędzie dobrze, gdzie nie ma "starych",
ale jakoś wymusiłam na niej te kilka wspólnych dni :-)

Kiedy opuszczałam kuchnię, biegłam do maszyny,
by realizować zamówienia moich dziewczyn.
W tym roku na tapecie były poszewki, poduchy i woreczki.

Magdę wciągnął sielski klimat i wszystko chciała w tę deseń :-)
poszewki:


woreczki na bieliznę:

i wersja "męska"



  Daria woli zdecydowanie inny klimat:  



duży  worek na pranie :


mniejsze na bieliznę:
 

Transfery na woreczki i  poszewki zrobiłam za pomocą CitraSolv,
wykorzystując świetne grafiki Lilli,
natomiast te naszyte na poszewki wykonała dla mnie Roksana .
 Zapraszam na jej bloga i zachęcam do wykorzystania jej prac,
bo wykonane są naprawdę cudownie.

ufff...
ale przynudziłam.
Wykonałam jeszcze kilka prac, ale już nie mam siły kontynuować tego posta,
a Wy na pewno nie macie siły go już czytać!


Wspomnę tylko, że ten wspaniale spędzony ostatnio czas miał również swoje złe strony :-(

Pyszne smażone pstrągi z frytkami, gofry z bitą śmietaną,
 ciacho, codziennie piwko z chipsami...
to wszystko zostawiło widoczny ślad na mym ciele :-(

Jak ja przytyłam :-((((((((
Maskara!
Patrzę na siebie i wyć mi się chce!

Fotki robione były przed "oponkami",
 teraz pozostają mi spodnie dresowe i spódnica  z gumką :-)


Pozdrawiam !!!!!!!!!!!!!!!!!!!