czwartek, 31 października 2013

Zimowa panienka

Witam serdecznie !!!  

Na dworze tak cudnie, nie chciałabym zapeszać, 
ale uszyłam ją już jakiś czas temu
i nie mogę się doczekać, by w końcu ją Wam pokazać ;-)






 
Czyż nie jest to cudna zimowa dekoracja?
 
W ogóle nowy katalog Tildy to obłęd !
Dzięki takim propozycjom zima nie straszna :-)
I po raz kolejny utwierdziła mnie w przekonaniu, 
że Tilda nie może się znudzić :-)
 
Buziam :-)))))))))))

czwartek, 24 października 2013

Patchworkowa kołderka


Kiedyś szyłam patchworkowa kołderkę dla Amelki,
tym razem podobna dla chłopczyka:



Przy okazji wcisnę do tego posta
kilka ostatnich Tild,
pewnie już są nudne i nie zasługują na oddzielny temat :-)

kuchenne:



salonowa:



i w bieli:




aaaa, i ściereczka się przytrafiła:



Pozdrawiam cieplutko  !!!!!!!

piątek, 18 października 2013

Scrapbooking

Witam serdecznie!
Dzisiejszy post będzie nie o szyciu, a o mojej nowej pasji.

 Bowiem niestety (a może stety) po wizycie profesor Beci połknęłam bakcyla scrapbookingowego.
No i się zaczęło.

Najpierw trzeba było zrobić zakupy.
Boże, jakby mój mąż wiedział ile ja kasy wydałam na przydasie,
z pewnością wystawiłby mnie za drzwi.
A że to nie koniec moich potrzeb,
to czuję, że zginę marnie.

Jezusie, to jakaś masakra jest!
Dam Wam przykład.
W sklepie Na strychu chciałam kupić jeden rodzaj papieru.
Za 23 złote.
Dobra, wezmę dwa.
46.
Wtedy czytam - promocja - od 60 złotych wysyłka gratis.
No to myślę sobie - jak dobrze poszperam, może coś dobiorę.
Szperam.
O, ten papier ładny..
A ten - cudo!
Tego też jeszcze nie miałam!
A jaki stempelek!
A ten jeszcze ładniejszy!
160...

Ale to nie jeden sklep!

Potem kombinuję.
Część płacę przelewem z banku.
Jak mam ustukanych parę groszy - lecę na pocztę.Co by śladu nie było.

Czy Wy w ogóle wiecie o czym ja mówię?

Pokażę Wam kilka zrobionych przeze mnie rzeczy.
Ale najpierw muszę o czymś uprzedzić.
Ja nie jestem taka bystra, żeby kleić i jeszcze wymyślać.
Jak mam ochotę coś zdziałać, a brakuje mi pomysłu,
to buszuję po Waszych blogach i koduję to, co mi w oko wpadnie.
Nie robię tego na sprzedaż, tylko na swoje potrzeby,
więc mam nadzieję, że będzie mi to wybaczone :-)

A oto moje wytworki:
















A że szycie to dla mnie jednak namber łan - wracam do maszyny.
Buziaczki!

poniedziałek, 14 października 2013

Halloween


Szyję zamówione Tildy.
A że niedziela jest dniem odpoczynku -
 - odpoczęłam od Aniołków i uszyłam dyniową panienkę.






Święto Halloween mnie nie interesuje,
ale co tam, jedną lalę mogłam trzasnąć :-)
Nich sobie psoci!

Pozdrawiam Was poniedziałkowo i życzę owocnego tygodnia!

środa, 9 października 2013

Długo wyczekiwana lala

Blogowa koleżanka pół roku czekała na zrealizowanie tego zamówienia.
A ja odkładałam je w nieskończoność.
Bo - niestety - lale stojące to coś, co lubię szyć najmniej.

Nie, źle napisałam.
Nie najmniej LUBIĘ, tylko najmniej UMIEM.

Żebyście mi nie zarzuciły kokieterii, szybko wyjaśniam z czym mam problem.

Po pierwsze nogi.
Wiadomo - inaczej szyje się nóżki do butów szytych, inaczej do butów gotowych.
Więc u mnie - ta nie wchodzi w but, ta nie stoi :-(
Do jednej lali kilka nóżek, każda poprzednia w koszu.
Tu skończyło się na piątej :-)

Po drugie - głowa.
Szyję, wypycham, jak się marszczy na skroniach - natychmiast ląduje w śmieciach.
Bo tego już poprawić się nie da.
Tu poszło nawet gładko, zaakceptowałam już drugą :-)

Moja przyjaciółka się śmieje, że do każdej lali powinnam dołączyć filmik z jej powstania :-)
Żeby klient wiedział w jakich bólach się rodzi :-)
Żeby ją bardziej kochał :-)

Oczywiście z drugiej strony cieszę się ogromnie,
że znów mogłam się czegoś nauczyć,
że znów spróbowałam....

A w sumie wyszła tak:
 






A że pasuje kolorami - to mogę ja chyba zgłosić na wyzwanie u Ewy


W większości występuje beż, ale usteczka królisia ma różowe :-)

Ściskam !!!!!!!!!!!

sobota, 5 października 2013

Himalaista

A to było tak:
Po wystawieniu mojego alpinisty
otrzymałam maila od pewnej miłej Pani z prośbą o uszycie podobnego
-dla Jej wspinającego się męża.
Umówiłyśmy się, że ja uszyję tylko postać w spodniach, bluzie i kasku,
a Pani sama ozdobi go akcesoriami wspinaczkowymi.
Ok. Uszyłam.


Właśnie miał wyruszyć w drogę, a tu szok...
Okazało się, że ten MĄŻ to nie kto inny,
jak pan Artur - jeden z najlepszych polskich himalaistów !!!!

No to jak takiego wypuścić - w samej bluzce w Himalaje???
A kurtki noszą dosyć "trudne " :-)




Znalazłam w necie jeszcze jedną ważną informację.
Że większość szczytów Pan Artur zdobywa w towarzystwie Królika Fryderyka :-)
( fotki skradzione z bloga FreeMount)



No to mój Arturek też dostał kilkucentymetrowego Króliczka Fryderyczka:




Mam nadzieję, że moje maluchy też zdobędą jakiś szczyt :-)

................................................

Coś Wam jeszcze powiem ....

W ciągu ostatnich dni byłam na kilku imprezach,
na które musiałam przywdziać kiecki.
Przeraziłam się spoglądając w lustro.
Zgubiłam talię !!!
I jak się domyślacie - nie chodzi tu o talię kart :-(
Nie mam wcięcia.
Jestem teraz równa babka!

Buziam!